Rzekomy bój o polskie media
Cóż, jak zwykle larum podnosi się tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Myślę, że z faktem, iż należy zastanowić się nad misją publiczną owych mediów zgodzą się wszyscy. Zatem mamy tutaj do czynienia ze swoistym przejawem schizofrenii – pytaniem otwartym pozostaje kwestia jakiej – politycznej, czy społecznej?
Z jednej strony istnieje zgoda, że należy się pogłębiona refleksja nad mediami publicznymi i tym jakie elementy i wartości powinny być tam eksponowane, a z drugiej, w momencie kiedy próbuję się tą refleksję wprowadzić w czyn, powstaje krzyk i w geście protestu rejtanowskie obnażanie piersi, które są tak samo gołe jak retoryka oponentów reformy.
Dziwne, że nikt nie porusza zasadniczych problemów, z którymi borykają się media publiczne. Czy dobre jest to, że w najlepszym czasie antenowym o godzinie 20, jest emitowany serial, bądź seriale o dość niskiej wartości, zamiast np. transmisji z premier w operze, bądź filharmonii lub teatru. Zastanawia również dlaczego nikt nie „krzyczy” wobec wszechobecnych anglicyzmów pojawiający się w wielu programach, a przecież istnieje ustawa o ochronie języka polskiego. Dziwne, że nikt nie podnosi larum w momencie kiedy ogromne pieniądze są wydawane na programy typu „Jak oni tańczą na lodzie”, jak oni śpiewają gdzieś tam i grają na czymś tam.
Każdemu proponuję porównać ramówkę dzisiejszej telewizji, z tą z lat ’90, która była wręcz naszpikowana programami edukacyjnymi lub grami, w których sprawdzało się konkretną wiedzą np. słynne „Miliard w rozumie”, czy „Wielka gra”. Niech każdy weźmie do ręki dzisiaj program telewizyjny i porówna różnice. Temu powinna służyć dyskusja o mediach, bo istotą tej dyskusji powinny być wnioski jakie programy i jakie treści powinny być emitowane i jak walczyć z dość niską kulturą języka polskiego, którą niestety da słyszeć się coraz częściej.