„Przynieś głowę to ci ją założę”-felieton Damiana Płowego

Autor: Damian Płowy 2016-05-16 21:57:33
Zakładam, że tytuł tego felietonu, na pierwszy rzut oka może niewiele powiedzieć. I w istocie tak jest, ponieważ to zdanie wypowiedział jeden z bohaterów szwedzkiego serialu kryminalnego, który ostatnio obejrzałem. To sformułowanie dotyczyło prozaicznej sytuacji, ponieważ serialowa siostra jednego z aktorów przybiegła do niego mówiąc, że jej lalce oderwała się głowa, na co uczynny brat zareagował i powiedział: „Przynieś głowę to ci ją założę”.

Pomyślałem sobie wtedy, że warto zapamiętać ten tekst, bo mimo tego, że tyczył się on nic niewnoszącej do fabuły sytuacji; mimo że serialowemu bratu bliżej było do ulicznego bandziorka, niż do antycznego uczonego, to formuła ta ma coś w sobie subtelnego (o ile zakładanie oderwanej głowy może być subtelne), coś filozoficznego. Długo zastanawiałem się do czego to zdanie będzie mogło pasować? Nurtowało mnie to, ponieważ mogłoby to stać się idealną puentą lub charakterystyką jakiegoś ważnego zjawiska, nurtu bądź myśli politycznej. Oczywiście byłaby to puenta dość prześmiewcza, może nawet podszyta sarkazmem. Teraz już wiem co mogę tym zdaniem scharakteryzować, ale wyjaśnię to na samym końcu.

Dziś żyjemy w czasach, w których można przedstawiać nieskończenie wiele stanowisk i staję się to tym łatwiejsze, gdyż posiadamy wiele narzędzi, dzięki którym możemy wyrażać swoje poglądy (np. Internet). Co równie ważne, nikt nie może nam też zamknąć ust z tego powodu, chyba że nasze stanowisko będzie głosiło, że należy ugotować i zjeść wszystkie osoby rude albo te, które grzywkę mają zaczesaną w prawą stronę. Zatem wychodzi na to, że dzisiejszy świat może z dumną ogłosić tryumf ponieważ, wielowiekowy pochód ludów ku demokracji i pluralizmowi politycznemu stał się faktem. Rzeczą oczywistą jest również to, że stan ten jest widoczny w Polsce. Jest jednak druga strona tego medalu, bo cóż nam daje to, że możemy mówić wszystko, skoro temu co wypowiadamy nie można przypisać żadnej wartości? Jeśli przestajemy hierarchizować, jeśli nie można już tego robić, to w gruncie rzeczy nie da się również wybierać. Pójdźmy jednak dalej. Skoro wygłaszane stanowiska są odarte z wartości, to tak naprawdę ograniczamy się tylko do wyrażania radości albo niezadowolenia.

Czy nie jest dzisiaj tak, że obywatele w istocie już nie wybierają, tylko skupiają się na określeniu swojego emocjonalnego stosunku do rzeczywistości? Stany euforyczne przeplatają się ze spazmami bólu. Dzisiaj obywatele w zasadzie są albo zadowoleni albo niezadowoleni. Co gorsza owe stany nie mają nic z wspólnego z wyrażeniem wartości poprzez określenie tego czy coś jest lepsze czy gorsze. Tym samym, taki obywatel zatraca zdolność do tego by mową wyrazić to co jest pożyteczne lub nie jest, co sprawiedliwe bądź sprawiedliwości pozbawione. Zatem przeradza się to w koncert zwierzeń. Opowiadaniem sobie tego co czujemy, czego doświadczyliśmy. Trudno w takim stanie o obiektywizację rzeczywistości. Prowadzi to do tego, że trudno mówić w tej sytuacji o polityce, bo jest to obleczeniem się w piękne futro, które skrywa nagość i niemoc.

Dziś, wyraźniej niż wcześniej można dostrzec coś, co można nazwać „buntem” przeciwko władzy. Nie jest to bunt spowodowany wątpliwościami wynikającymi z legalności dokonanych wyborów. Nie jest to również bunt, który byłby skierowany przeciw władzy, która wyłoniła się np. z zamachu stanu. Jest to bunt, który, jak sądzę, wyłonił się z myślenia o tym, iż w naszym kraju panuję sobiepaństwo. Co gorsza, tej idei „buntu”, towarzyszy również dziwna skłonność do myślenia, że ktoś inny – rzecz jasna inny niż my, przyjedzie i zrobi porządek z tą władzą, a później słońce zaświeci, będzie lepiej, będzie cudowniej i na pewno wtedy będzie dopiero prawdziwe państwo. Aż ciśnie mi się na myśl tekst jednej z piosenki, wymyślonej na potrzeby popularnego serialu komediowego: „Oj dana, dana, zadzwońmy po Regana. A Regan przyleci i słońce zaświeci i wszystkim nam da banana”. A gdyby tak w miejsce „Regana” podstawić Komisję Wenecką albo Martina Schultza? Cóż, z pewnością fragment ten straciłby swój rymowany charakter, ale czy aby na pewno swój symboliczny przekaz? Zastanówmy się nad tym chwilę.

Chyba, nikt nie ma wątpliwości, że wśród działaczy i sympatyków ruchu KOD, panuję powszechne przekonanie, że aktualny rząd nie potrafi rządzić, że jest organizacją o charakterze autorytarnym, która nie akceptuję odmiennego zdania. Z tego pobieżnego i w gruncie rzeczy, emocjonalnego osądu wzięła się prosta konkluzja – skoro sami nie potrafimy rządzić, zaprośmy do współrządów albo oddajmy rządy obcym. Może się to przejawiać w różnej formie: jako zewnętrzna organizacja, prawo, traktat lub inne zobowiązanie. W tym wypadku, aż nadto widać, że tym „obcym”, wedle działań podejmowanych przez KOD ma być Unia Europejska i Komisja Wenecka, która w myśl tej retoryki, ma chwycić za gębę i zaprowadzić porządek.

W moim przekonaniu jest to skłonność, która nie jest niczym nowym w naszej historii. Nie wdając się w jakieś paralele historyczne, warto zastanowić się, czy nie jest to czasem skłonność do odpodmiotowienia samych siebie? Skoro sami na zewnątrz mówimy wprost, że nie jesteśmy wstanie rozwiązać swoich problemów i prosimy o ich rozwiązanie byty zewnętrzne, to w ten sposób z podmiotu politycznego, stajemy się przedmiotem polityki. Jest to jedna z form wyrzeczenia się siły sprawczej, a to samo w sobie jest działaniem niedojrzałym. Ktoś może zapytać: ale jak to, walka o demokrację i konstytucję może być niedojrzała? Zapomnijmy na chwilę o dwóch słowach, które w tym wypadku spełniają role symboli: „demokracja” i konstytucja”. Teraz jawi nam się cała konstrukcja, która w gruncie rzeczy, zamiast walczyć o wspomniane ideały, pokazuję niedojrzałość i jest manifestacją mówiącą wprost: „nie, bo nie!”. Nie możemy sami rozwiązać problemu, to dajmy go rozwiązać obcym. Skoro sami, nie potrafimy rozwiązać problemów i zapraszamy innych do tego, by rozwiązali je za nas, to jest to przyznaniem się do własnej bezsilności, do niedojrzałości. Ponadto, nie jest to stawieniem czoła problemowi, lecz tylko symbolicznym gestem. Ten gest i jego niedojrzałość leży w dość naiwnym myśleniu, że nasza obraza na władzę, nasze zdenerwowanie, na to że coś jest nie po naszej myśli, robienie obrażonej miny, zdenerwowanej, wyniosłej, a następnie trzaśnięcie drzwiami, że takie działanie nagle stanie się rozwiązaniem problemu. Dalej następuje, wezwanie „obcych”, którzy pogrożą palcem, pokażą i udowodnią władzy, że jest w błędzie. Dla mnie jest to przejaw myślenia apaństwowego, któremu dodatkowo towarzyszy gorączkowe działanie. W mojej opinii jest to jedna z chorób polskiej państwowości.

Czym dziś w istocie jest polityka? Jakie znacznie ma dziś konstytucja? Cytując klasyka ciśnie się na usta stwierdzenie, że pogłoski o jej śmierci okazały się mocno przesadzone. Polityka zaś, jest sztuką wartościowania, mówiącą o tym co jest ważne, co potrzebne, a co – wedle pogłosek o śmierci – przesadzone. Warto podkreślić, że dziś polityczne wartościowanie ma charakter publiczny, co oznacza tyle, że każdy „wybór” polityczny, aby był skuteczny, musi być wyrażony publicznie. Owa „magiczność” tego rytuału jest powszechna. Będąc celowo prześmiewczym, jednym z owych rytuałów, który pierwszy przychodzi mi na myśli, jest słynna „magiczna” formuła: „Zadbałam o to żebyście nie były grubaskami” – wypowiedziana rzecz jasna publicznie. Czy zatem happeningi KOD-u nie są w pewnym sensie publicznym, „magicznym” rytuałem przywołującym „obcych”? Dlatego publicznym, by moc sprawcza rytuału była większa. Zewnętrzne przygotowania do tych wieców i towarzyszące im przybory muszą zatem być coraz to hałaśliwsze, pokaźniejsze i głośniejsze, a im bardziej będą takie tym mniej treści i wartości będzie miała sama istota KOD-u. To dość długie wprowadzenie, charakterystyka postaw, a zwłaszcza tej, która pokazuję, że dziś zatraciliśmy zdolność do wartościowania a rzeczywistość oceniamy w sposób emocjonalny, pokazuje w gruncie rzeczy płytkość i naburmuszenie – pytanie kogo? Ludzi idących pod szyldem KOD-u? Czy polityków, którzy są źli na rzeczywistość, na którą nie mogą wpływać tak jak jeszcze kilkanaście miesięcy temu? Być może dlatego porzucili swą podmiotowość na rzecz ulicznych rytuałów przywołujących „obcych”, którzy mieliby skarcić, a może i nawet pogonić dzisiejszy rząd.

„Przynieś głowę to ci ją założę”, właśnie… Maszerujmy, protestujmy, mamy przecież do tego prawo, lecz wydaję mi się, że podczas wielu marszów KOD-u, doszło do zagubienia owej głowy, do świadomego porzucenia, wręcz rezygnacji z siły sprawczej, niezbędnej do rozwiązania problemu. Warto byłoby przejść się ponownie po trasach tych marszów, poszukać tej głowy i ją założyć…

© 2018 Super-Polska.pl stat4u