Trudna niepodległość - wywiad z historykiem dr. hab. Pawłem Duberem

Autor: sejm.gov.pl 2016-11-10 16:09:03
Zacznijmy od słów Marszałka Piłsudskiego: „Półtora wieku marzeń o wolnej Polsce czekało swego ziszczenia w obecnej chwili. Dzisiaj mamy wielkie święto narodu, święto radości po długiej ciężkiej nocy cierpień. Radość dnia dzisiejszego byłaby stokroć większą, gdyby nie troska, że zbieracie się w chwili niezwykle ciężkiej. Po długiej, nieszczęsnej wojnie świat cały, a z nim i Polska, czekają z tęsknotą upragnionego pokoju". Ile prawdy jest w tym cytacie?

Paweł Duber: Ten cytat dotyka wielu ciekawych aspektów odzyskania przez Polskę niepodległości. Słowa Marszałka pokazują wolę Polaków do samostanowienia o własnym losie. Ukazują długą drogę, jaką przeszedł naród, aby tę niepodległość odzyskać. Jednak w słowach tych można również dostrzec nie tylko radość, ale i obawę. Polacy, dążąc do niepodległości, żywili duże nadzieje, oczekiwania, które z czasem okazały się być mocno na wyrost. Tradycje niepodległościowe przekazywane były z pokolenia na pokolenie. W Królestwie Polskim miało miejsce powstanie listopadowe, styczniowe, doszło także do rewolucji 1905 r. Inne zabory również posiadały swoje własne, często odmienne tradycje niepodległościowe. Upraszczając nieco to zagadnienie można stwierdzić, że dążenie do odzyskania niepodległości było zjawiskiem ogólnonarodowym. Drogi, jakimi chciano to osiągnąć, były jednak różne, a niekiedy nawet ze sobą sprzeczne.

Warto również pamiętać, że Polska odzyskiwała niepodległość po zakończeniu Wielkiej Wojny, a ziemie polskie były jednym z głównych teatrów prowadzonych działań wojennych. W ich wyniku w 1918 r. kraj był bardzo zniszczony, tymczasem od samego początku musiał stawić czoła wielu wyzwaniom – konflikty z sąsiadami, zdewastowane fabryki, ziemia leżąca odłogiem – jednym słowem bieda. Polska „wchodziła” w tę niepodległość bardzo wyniszczona, o czym często zapominamy, mając raczej w pamięci kataklizm II wojny światowej. Startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu, co miało kolosalne znaczenie dla późniejszych wydarzeń.

Polska scalona z trzech odrębnie rozwijających się części nie stanowiła wówczas jednolitego organizmu. Czy przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego udało się te podziały przezwyciężyć?

Udało się, możemy to jednoznacznie powiedzieć. Nie stało się to oczywiście z dnia na dzień – państwo odbudowywano latami. 11.11.1918 należy więc uznać raczej za datę umowną, początek pewnego procesu. Czym była wtedy Polska? Były to w zasadzie ziemie dawnego Królestwa Polskiego i Małopolski, ale bez jej wschodniej części. Było to państwo, jednak bez granic, a co więcej, nieuznawane na arenie międzynarodowej. Borykaliśmy się wówczas de facto z dwuwładzą. Naczelnik Państwa kontrolował sytuację na miejscu, podczas gdy na zewnątrz państwo było reprezentowane przez Komitet Narodowy Polski, który jako jedyny cieszył się uznaniem Ententy. Przede wszystkim należało się porozumieć – udało się to dopiero w styczniu 1919 r. wraz z utworzeniem rządu Ignacego Paderewskiego. Następnie należało wykonać olbrzymią pracę, polegającą na scaleniu ziem, na których panowały odmienne systemy prawne i monetarne, nawet tory różniły się swoją szerokością. Dla przykładu warto stwierdzić, iż pierwszy kodeks karny został uchwalony dopiero w 1932 roku.

Mamy koniec 1918 roku. Zaczyna się proces budowy II Rzeczpospolitej. Jakie były największe wyzwania stojące przed młodym państwem?

Utrzymanie niepodległości – pamiętajmy, że było ono narażone na wiele niebezpieczeństw i musiało walczyć, czasami nawet o przetrwanie, niemal ze wszystkimi swoimi sąsiadami. Wystarczy wspomnieć, że początkowo zagrażały mu znajdujące się na wschodzie wojska niemieckie tzw. Ober-Ostu. Toczyły się walki z Ukraińcami, z bolszewikami, z Niemcami w Wielkopolsce, trwał spór z Litwą o Wileńszczyznę. Żeby tego było mało, na południu doszło do starć z Czechosłowacją. Byt państwowy był zagrożony, co najlepiej pokazują wydarzenia z 1920 roku. Drugie wielkie wyzwanie stanowiła budowa sił zbrojnych, o które Piłsudski od początku zabiegał. Dzięki niezwykłemu wysiłkowi całego społeczeństwa armia wkrótce liczyła już ok. 200 tys. żołnierzy, a liczba ta stale wzrastała. Kolejnym problemem były zniszczenia wojenne, bieda i związane z tym konflikty społeczne. Piłsudski zdawał sobie sprawę z możliwości wybuchu niekontrolowanego niezadowolenia społecznego, mogącego przerodzić się w rewolucję na kształt bolszewickiej. Pogrążyłby to wówczas kraj w chaosie i wojnie domowej.

Zajmijmy się władzami II RP. Przez okres 20 lat mieliśmy aż 28 premierów.

Parlamentaryzm III RP przez 25 lat też bardzo się zmienił, a pierwszy sejm był bardzo podzielony. To samo można powiedzieć na temat II RP. Ordynacja wyborcza z 28 stycznia 1918 roku była bardzo demokratyczna: czynne prawo wyborcze przysługiwało wszystkim obywatelom, którzy ukończyli 21 lat.

Poza wojskowymi.

Dokładnie tak, ale wojskowi cieszyli się biernym prawem wyborczym. Nie zapominajmy, że głosować mogły także kobiety. Były to rozwiązania naprawdę nowatorskie, w niektórych państwach europejskich, np. we Francji, kobiety otrzymały podobne prawa dopiero po II wojnie światowej. Frekwencja wyborcza była bardzo wysoka, a same wybory odbyły się bardzo szybko, ponieważ już 26 stycznia 1919 roku. A przecież bardzo łatwo można sobie wyobrazić Piłsudskiego, który mówi w sposób następujący: „Panowie, odłóżmy te wybory, poczekajmy na spokojniejsze czasy”. Tymczasem Naczelnik Państwa wychodził z zupełnie odmiennych założeń. Uważał, że społeczeństwo ma prawo się wypowiedzieć. Polskie życie społeczno-polityczne było jednak bardzo niestabilne, co szybko dało o sobie znać. Partie często się zmieniały, dochodziło do rozłamów, posłowie przechodzili z jednego klubu do drugiego. Spoglądając na ten problem z perspektywy lat można jednak stwierdzić, że wraz z upływem czasu polska scena polityczna nieco okrzepła. W latach 30. była już ona bardziej ustabilizowana, istniało na niej kilka dużych ugrupowań politycznych: Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna, nie licząc sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Państwo nabierało najwyraźniej cech trwałych. W III RP sytuacja była oczywiście zupełnie inna. Jeżeli przyjrzymy się partiom politycznym sprzed 25 lat, to ile z nich przetrwało do dzisiaj?

Żadna.

No właśnie. Jest to ciekawa konstatacja, ponieważ wychodzi na to, że w II RP główne siły polityczne przetrwały przez cały okres istnienia niepodległego państwa. A kto tymczasem pamięta o wielu ugrupowaniach politycznych, które kształtowały życie polityczne w III RP? Porozumienie Centrum, Unia Wolności, AWS – wszystkie zniknęły. Oczywiście istnieje ciągłość personalna, można jednak dojść do dosyć przewrotnego wniosku, że obecnie życie polityczne jest mniej stabilne niż wtedy. Wracając do ówczesnych rządów – pierwszą realną większością w sejmie była centroprawicowa koalicja, która utworzyła rząd Witosa w 1923 roku (tzw. Chjeno-Piast). W okresie tym zaostrzył się jednak kryzys gospodarczy, co zaowocowało gwałtownymi reakcjami społecznymi. W listopadzie 1923 r. doszło do tragicznych wydarzeń w Krakowie, w wyniku których śmierć poniosło kilkadziesiąt osób. Paradoksalnie najdłużej istniejącym gabinetem przed przewrotem majowym był pozaparlamentarny rząd Grabskiego. Fakt ten pokazuje niestety niewydolność systemu politycznego, stworzonego przez Konstytucję marcową. Trudno się więc dziwić, że tak często dochodziło do zmian na stanowisku premiera. Po zamachu majowym również urzędowało wielu szefów rządów, ale tym razem sprawowanie tego urzędu zależało każdorazowo od woli Marszałka.

Pierwszy sejm – Ustawodawczy – był jednak wyjątkowy.

Był to przede wszystkim sejm jednoizbowy. Należy przy tym pamiętać, że wybory z 26 stycznia 1919 r. objęły tylko te obszary, nad którymi sprawowano bezpośrednią kontrolę. A obrady odbywały się w innym miejscu niż obecnie. Jego główne zadanie polegało na uchwaleniu konstytucji i zbudowaniu trwałego ustroju politycznego.

A posłowie – ilu z nich posiadało jakiekolwiek doświadczenie polityczne?

Podobnych osób było wbrew pozorom sporo, choćby z tego względu, że posłowie z zaboru pruskiego niejako z automatu wchodzili do Sejmu Ustawodawczego - dopóki nie można tam było przeprowadzić wyborów. Dla odmiany warto przyjrzeć się karierom polityków w monarchii habsburskiej. Sprawowali oni często funkcje premierów, ministrów skarbu itd. Byli to ludzie o olbrzymim doświadczeniu. Inni z parlamentaryzmem zetknęli się jednak dopiero w wolnej Polsce. Stanowił on dla nich prawdziwą szkołę.

W 1921 roku uchwalono Konstytucję marcową, w 1935 r. Konstytucję kwietniową. Czym różniły się oba te akty prawne?

Wychodziły z zupełnie odmiennych założeń. Konstytucja marcowa zapoczątkowała ustrój parlamentarny w dużej mierze wzorowany na III Republice Francuskiej, stawiając władzę ustawodawczą na kluczowej pozycji w państwie. Przy takim, a nie innym natężeniu konfliktów politycznych i społecznych musiało to prowadzić do problemów z zapewnieniem Polsce stabilnych rządów. Natomiast w myśl przepisów Konstytucji kwietniowej to władza wykonawcza stanowiła główną podporę całego systemu politycznego. Prezydent posiadał stanowisko nadrzędne, był kimś w rodzaju arbitra pomiędzy poszczególnymi organami państwa. Jego władza była olbrzymia, stąd też słynne określenie, zgodnie z którym odpowiadał tylko „przed Bogiem i historią”. Konstytucja kwietniowa została stworzona niejako „pod Piłsudskiego”, natomiast Konstytucja marcowa była uchwalona przeciwko niemu. Dlatego właśnie nie objął najwyższego stanowiska w państwie, choć został formalnie wybrany 31 maja 1926 roku, nie odpowiadała mu bowiem mało znacząca rola głowy państwa. Jego udział w pracach nad Konstytucją kwietniową wbrew pozorom był jednak niewielki.

Polska z 1918 roku niejako wpisała się w ogólnoeuropejski trend, w ramach którego państwa o ustroju demokratycznym powstawały niejako jak grzyby po deszczu. Podobnie było po 1926 roku, z tą tylko różnicą, że obecnie w wielu krajach odchodzono od ustroju demokracji parlamentarnej na rzecz autorytaryzmu. Jednak tym razem droga, jaką wybrała Polska, była nieco bardziej specyficzna niż w okresie wcześniejszym, ze względu na uwarunkowania historyczne, tradycję, położenie geopolityczne, ale także osobę samego Piłsudskiego. Marszałek cieszył się we własnym obozie politycznym niekwestionowaną pozycją, a dla dużej części społeczeństwa był faktycznym autorytetem.

Mówiliśmy o problemach ekonomicznych, ale czy kolejne zjawiska, takie jak wojna celna z Niemcami, a później także wielki kryzys gospodarczy, miały jakiś wpływ na kształtowanie się naszego ustroju politycznego?

Z pewnością. Pozostaje jednak pytanie o zakres tego zjawiska. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że ten wpływ był większy przed zamachem majowym, choć jest to oczywiście dyskusyjne. W warunkach wolnej gry parlamentarnej, w której uczestniczą różne siły polityczne, ostry kryzys gospodarczy wywiera raczej większy wpływ na samo funkcjonowanie ustroju niż wówczas, gdy władza spoczywa w rękach pewnej określonej grupy ludzi, a społeczeństwo jako takie posiada ograniczone warunki zmiany tego stanu rzeczy. Kryzys w 1923 roku doprowadził do upadku rządu Chjeno-Piasta. Rządy centroprawicy pozostawiły po sobie takie wspomnienia w lewicowych kręgach społecznych, że w 1926 roku, kiedy prezydent Wojciechowski zdecydował się po raz kolejny na powołanie rządu Witosa, reakcja była niezwykle gwałtowna. Wystarczy zresztą zapoznać się z prasą socjalistyczną, aby przekonać się o poziomie ówczesnych emocji. Kto stanął u boku Piłsudskiego w 1926 roku? Paradoksalnie w dużej mierze właśnie lewica – PPS, która była przecież partią propaństwową, przywiązaną do ustroju parlamentarnego. Bez wahania poparła jednak pucz wojskowy, co pokazuje wyraźnie, jak głęboko podzielone było ówczesne społeczeństwo.

Podsumujmy. II RP – jak Pan ocenia jej powstanie, funkcjonowanie, a także dziedzictwo, jakie po niej pozostało?

Warto uświadomić sobie, że pomimo wielu oczywistych różnic pewne procesy, które zachodziły wtedy, zachodzą także i dzisiaj. Dlatego raz jeszcze powtarzam, że studiowanie dziejów II RP jest bardzo pouczające i warto przykładać do tego większą wagę, niż się to zazwyczaj czyni. Podobnie jak obecnie mamy bowiem do czynienia z okresem funkcjonowania niepodłego państwa. Do czego więc mamy się porównywać? Do PRL-u? Jeśli popatrzymy na pewne procesy polityczne czy społeczne, to II RP jest zdecydowanie lepszym punktem odniesienia, bowiem tylko wtedy mogliśmy naprawdę decydować o nas samych, co udawało nam się raz lepiej, raz gorzej.

Natomiast w kwestii oceny dorobku pokoleń współtworzących II RP, to można na ten problem spojrzeć z dwóch odmiennych perspektyw. Możemy na nią patrzeć jak na państwo, biedne, podzielone, nie potrafiące przełamać wielu podziałów politycznych i społecznych. Kraj, z którego wielu obywateli wyjeżdżało za chlebem do Francji lub Stanów Zjednoczonych, a jego ustrój polityczny skrojony był na miarę bogatych państw zachodnioeuropejskich, w związku z czym nie mógł się po prostu utrzymać. Co więcej, okazało się ono zbyt słabe, aby przetrwać w skrajnie niesprzyjających warunkach drugiej połowy lat 30. Jest to oczywiście całkowicie dopuszczalny punkt widzenia, można jednak patrzeć na ten problem nieco inaczej, uwzględniając wspomniany już wcześniej punkt wyjścia – zniszczenia wojenne, podziały, dziedzictwo zaborów. Spoglądając na ten problem właśnie z tej perspektywy okazuje się, że w zasadzie udało się w dużej mierze przezwyciężyć analfabetyzm, rozbudowywano przemysł, powstawały nowe miasta, dawał się zauważyć rozwój w wielu dziedzinach życia społecznego, gospodarczego czy kulturalnego. Wydaje mi się, że obiektywne spojrzenie na tamte czasy jest tak naprawdę mieszaniną obu tych punktów widzenia, o czym warto także pamiętać oceniając dzisiejszą, III RP. II RP była niewątpliwie ważnym i twórczym momentem w naszych dziejach. Bez niego ciężko sobie wyobrazić odzyskanie niepodległości w 1989 roku.

>>>

Dr hab. Paweł Duber jest historykiem, autorem wielu opracowań naukowych dotyczących dziejów politycznych II Rzeczpospolitej. Pracuje w Muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Rozmawiał: Łukasz Wilamowski, Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu

© 2018 Super-Polska.pl stat4u