Jeden dzień – trzy rozprawy Amber Gold

Autor: Marian Walczak 2016-11-25 09:07:14
Tytuł relacji z kolejnego miesiąca procesu Amber Gold to opis sytuacji, która zdarzyła się w ostatni piątek. Tego dnia toczyła się rozprawa w postępowaniu karnym przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Jednocześnie w Sądzie Gospodarczym syndyk Amber Gold procesował się z Urzędem Skarbowym o zaległe podatki (a właściwie o sposób ich naliczania). Trzecim procesem związanym z Amber Gold było posiedzenie sejmowej komisji do spraw nieprawidłowości w tej spółce. Postaram się po kolei opisać wszystkie wątki, ale zacznę od wydarzeń, jakie poprzedziły ten wyjątkowy piątek.

Warto być uczciwym
W każdym miesiącu procesu Amber Gold wydarza się sytuacja, która potrafi zadziwić albo wzruszyć. Tym razem jest to wydarzenie opowiedziane na sądowym korytarzu przez jednego z byłych pracowników firmy. Pod koniec działalności spółki nie wszyscy byli pewni pozytywnego finału kłopotów, w jakie ona popadała. Do jednego z tych pracowników zgłosiła się starsza pani z trzema tysiącami złotych zapakowanymi w reklamówkę. Pracownik ten wiedząc z rozmowy, że są to wszystkie oszczędności życia, zaproponował klientce, żeby przyszła za dwa tygodnie, bo nastąpiła awaria systemu informatycznego. Oczywiście żadnej awarii nie było, a za dwa tygodnie nie było też Amber Gold i tym samym żadnej możliwości założenia złotej lokaty. Z dzisiejszej perspektywy to postępowanie wydaje się zrozumiałe – w ówczesnych warunkach nie było to takie oczywiste. Sam fakt, że opisane wydarzenie to pierwszy taki wypadek po przesłuchaniu ponad stu świadków, mówi sam za siebie. Nasz rozmówca dokładnie pamięta i opisał system permanentnej inwigilacji pracowników – kamery, które rejestrowały każdy ruch w oddziale. System ten powodował strach przed każdym popełnionym błędem. Pamięta też wysokość kary, jaka mu groziła za postępowanie niezgodne z procedurami. Przewyższała ona znacznie kwotę przyniesioną w reklamówce i kilkakrotnie pensję tegoż pracownika. Warto pamiętać o takich zdarzeniach. Niestety, stres wynikający z całej sytuacji odbił się na zdrowiu naszego bohatera – do dzisiaj boryka się z konsekwencjami pracy w Amber Gold. Oczywiście, prosił o niepodawanie jego personaliów.

Ostre słowa
Zdania współpracowników o Marcinie P. – oskarżonym byłym prezesie Amber Gold – są skrajnie różne. Zwykle są to opinie o nim jako o niezwykle miłym i inteligentnym człowieku. Niestety, najbliżsi jego współpracownicy są dzisiaj wobec niego bardzo krytyczni. Epitety, których używaj,ą nie nadają się do zacytowania – nie tylko ze względu na niestosowność. Byli pracownicy są rozżaleni – często stracili szansę rozwoju zawodowego: musieli radykalnie zmienić swoje kariery. A byli to często specjaliści z wysokimi kwalifikacjami, którzy uwierzyli człowiekowi o niezwykłej charyzmie. Musieli też w ostatnim okresie działalności wysłuchiwać najgorszych słów rzucanych przez rozczarowanych klientów. „Miał na sobie dżinsy i sweterek w serek. Nie wyglądał na prezesa wielkiej firmy, trzeba było się przyjrzeć, by dostrzec na jego rzeczach dyskretne znaki drogich firm. Kott zauważył stojącą na biurku, przypominającą szkolny tornister, teczkę z jasnej skóry z malutkim logo Hermesa na zamku. Musiała kosztować majątek, ale jej rączka była urwana i przytwierdzona do korpusu za pomocą spinacza”. Emil Marat – „Lawirynt”

12 świadków na jeden dzień To jest rekord w ilości przesłuchanych w ciągu jednego dnia rozprawy. Zdarzyło się tak dopiero raz, ale tempo przesłuchań jest bardzo duże. Niestety, wezwani świadkowie nie zawsze docierają do sądu, bo to sporo kosztuje. W ciągu jednej z rozpraw sędzia zasądziła siedem mandatów po tysiąc złotych każdy za nie stawiennictwo przed sądem. Należy tutaj zauważyć, że jeśli ktoś lekceważy wezwanie, naraża na koszty również sąd – wszyscy obecni na rozprawie kończą pracę wcześniej, albo tracą czas, który później będzie musiał być ponownie przeznaczony na przesłuchania. Są to kolejne dni pracy, za które trzeba będzie zapłacić sędziom, prokuratorom oraz obsłudze. Można chyba postawić tezę, że ci, którzy opóźniają proces i zwiększają jego koszty nie mają prawa oceniać, że za dużo on kosztuje i za długo trwa. Świadkowie za każde stawiennictwo dostają zwrot realnie poniesionych kosztów. Są to sumy od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. Pamiętać też należy, że zawsze na proces dojeżdżają prokuratorzy z Łodzi – im też trzeba zapłacić za przyjazd i hotel. Do tego dochodzą również radcowie z KNF – przyjeżdżający z Warszawy.

Perspektywa końca
W tym miesiącu odbyła się w kuluarach swoista debata na temat czasu, jaki jest potrzebny do zakończenia procesu. Prognozy optymistyczne mówią o jesieni 2017. Pesymistyczne głosy to koniec roku 2018. Wszystko oczywiście zależy od stawiennictwa świadków, bo proces jest nadal perfekcyjnie zorganizowany przez sędzię Lidię Jedynak i zapewne całą grupę asystentów, którzy są dla obserwatorów niewidoczni, za to robią wiele. Doceniajmy też ich pracę – każdy termin to skrupulatne przygotowywanie pokaźnej sterty dokumentów, która okazuje się niepotrzebna w przypadku, kiedy świadek postanowi nie stawić się na wezwanie sądu.

Komisja śledcza
Nie sposób w tym miesiącu nie wspomnieć o pracach komisji sejmowej. Zaczęły się one od małego falstartu – na pierwsze przesłuchanie nie przyjechała prokurator Barbara Kijanko, która nie usprawiedliwiła w wystarczający sposób swojej nieobecności. Grozi jej za to kara dwóch tysięcy złotych grzywny. Nie wiadomo, w jakim trybie zostanie przesłuchana. Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann nie wyklucza sesji wyjazdowej i przesłuchania świadka w miejscu jej zamieszkania. Wydaje się to całkiem rozsądnym rozwiązaniem – z dostępnych materiałów wynika, że to ona podejmowała decyzje, które umożliwiły prowadzenie działalności Marcinowi P., mimo, że ten nie miał prawa tego robić. Nie sposób w krótkich słowach opisać przesłuchania czterech świadków, którzy stawili się przed komisją. Wychodzi z niej obraz dużego lekceważenia, nieudolności i braku pamięci prokuratorów, których zadaniem była kontrola i niedopuszczenie do popełniania błędów przez prokuratora referenta.

„O co nie pytamy, to jest albo jawne pogwałcenie procedury karnej, standardów, zasad, ewentualnie odstępstwo od modelu prowadzenia postępowania chyba stuprocentowe. Zgodzi się pani ze mną, no chyba że mi pani w tym momencie wskaże czynność prawidłowo przeprowadzoną przez ponad dwa lata tego postępowania. A pani mówi o tym, że sprawowała nad tym nadzór. Więc ja panią pytam, czy pani się opierała na tym, co mówi referent, czy pani czytała akta?” Małgorzata Wassermann: Przesłuchanie prokurator Marzanny Majstrowicz – 9 listopada 2016 Stenogram z posiedzenia „Komisji Śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold” s. 98

Postępowanie skarbowe
Jednocześnie przed Sądem Gospodarczym w Gdańsku toczy się postępowanie w sprawie zaległości podatkowych. Ze świadków została zdjęta tajemnica zawodowa, ale nałożono zakaz upubliczniania ich wypowiedzi. Jednak nad sprawą kompetencji wysokich urzędników Urzędu Kontroli Skarbowej warto się pochylić. Jeśli urzędnik powołany do tego, żeby przestrzegać prawa nie widzi problemu w tym, że instytucja nie będąca bankiem prowadzi działalność polegającą na przyjmowaniu depozytów i udzielaniem kredytów to świadczy to (w najlepszym razie) o dużej jego nonszalancji. Z drugiej strony dziwnym jest procedowanie w sprawie, w której jeszcze nie wiadomo, czy była to działalność przestępcza (wyrok w sprawie karnej jeszcze nie zapadł, o czym tu piszemy). Czyżby Urząd Skarbowy nie obawiał się, że może opodatkować działalność przestępczą?

Tajemnicze zmniejszenie poziomu bezpieczeństwa
Na koniec sprawa bardzo tajemnicza. Procesowi karnemu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku towarzyszą najwyższe środki ostrożności. Wszyscy jesteśmy kontrolowani przed wejściem na salę, rozprawy są monitorowane przez policję. W najbliższy poniedziałek i czwartek zaplanowane są wyjaśnienia głównego oskarżonego Marcina P. Jest to wydarzenie bardzo wyjątkowe, więc dziwić może fakt, że nie ma postanowienia prezesa sądu w sprawie zabezpieczenia tych dwóch dni. Taki stan był do piątkowego popołudnia, więc raczej można się spodziewać, że poniedziałkowe posiedzenie odbędzie się bez środków bezpieczeństwa. Wnioskujemy tak dlatego, że zwykle konieczne jest powiadomieni policji, a z naszych obserwacji wynika, że potrzebuje ona kilku dni na przygotowanie takiego zabezpieczenia. Środki te są przewidziane na posiedzenia następne, więc jeśli jest to jedynie test, czy można z tychże środków zrezygnować – wybrano najgorszy z możliwych terminów. Oskarżony może czuć co najmniej dyskomfort wiedząc, że w czasie tak ważnego składania wyjaśnień każdy może wejść na salę przez nikogo niekontrolowany.

Artykuł pochodzi z gazety gdanskstrefa.com którą możesz zobaczyć TUTAJ

© 2018 Super-Polska.pl stat4u