Bohaterowie Powstania Wielkopolskiego 1918/19

Autor: Damian Płowy 2016-01-04 21:26:20
27 grudnia, jak co roku minęła kolejna rocznica wybuchu wielkopolskiego zrywu, jedynego zakończonego sukcesem powstania w dziejach Polski. Choć trudno nie ulec złudzeniu, że w dzisiejszej polityce historycznej nastąpiło coś, co można śmiało nazwać „przebiegunowaniem” pamięci. O ile rocznica Powstania Warszawskiego stała się, ogólnopolską rocznicą, gdzie o godzinie 17.00 w większości polskich miast włączane są syreny, o tyle w rocznicę tego niebywałego sukcesu Wielkopolski (rozpatrywanego na tle innych powstań), próżno byłoby szukać podobnej ogólnopolskiej solidarności, że już o radości ze zwycięstwa nie wspominając.

Mało mamy dat w historii wojskowej Polski XX wieku, z których moglibyśmy pękać z dumy (pomijam święto 11 listopada i sukces „Cudu nad Wisłą”). Zastanawia, dlaczego tak mocno skupiamy się na naszych klęskach, budując ciągle martyrologię. O klęskach powinnyśmy pamiętać i z refleksją i zadumą pochylać się nad nimi i wyciągać wnioski z niepowodzeń. Choć artykuł ten dotyczy wielkopolskiego zrywu, trudno tutaj uciec od porównań z Powstaniem Warszawskim.

W retoryce gloryfikującej Powstanie ‘44, nie brak wielkich słów, pięknych sloganów, ale wydaję się, że pod tą retoryką, kryję się wyjątkowo mało treści, a fakty są zastępowane argumentami o dumie narodowej, moralnym obowiązku i ów fatalistycznym stwierdzeniem, które mówi: „powstanie musiało wybuchnąć”. Cóż za fatalizm! Oto jawi nam się obraz dziejów, w których nie mamy nic do powiedzenia i cokolwiek byśmy nie zrobili to „nieuchronne” i tak musi nadejść. Takie przedstawienie sprawy, że my nie mieliśmy wpływu na swoje własne losy, jest chyba jeszcze gorszę od faktu podjęcia błędnej decyzji – nawet jeśli byłaby ona katastrofalna w skutkach. Niestety dzień 1 sierpnia w mediach jest dniem pełnym tromtadracji, a powinien być dniem pełnym zadumy i wyciszenia, tak jak 1 listopada, bo sierpniowe popołudnie oznaczało śmierć dla miasta, jego mieszkańców oraz tych, którzy z broniom w ręku zginęli w tej beznadziejnej walce. Dzień 1 sierpnia powinien być smutną datą dla nas, która powinna być poświęcona pamięci wszystkich tych, którzy nie przeżyli tych 63 dni powstańczych. 1 sierpnia powinien być również lekcją, z której powinniśmy wyciągać wnioski, dotyczące tego jakich decyzji nie podejmować i jakiej polityki nie prowadzić. Zatem w opozycji do sierpnia ’44, jaką datą powinien być dla nas dzień 27 grudnia? Przede wszystkim datą, z której wynika jasno, że zaczął się wyzwoleńczy zryw w Wielkopolsce, który zakończył się sukcesem, dzięki któremu Wielkopolska weszła w skład odrodzonego państwa Polskiego. Powstanie wybuchło w idealnym momencie. Oto 11 listopada, w Compiègne została podpisana kapitulacja Niemiec. Niemcy przegrały wojnę. Cesarstwo Austro-Węgierskie rozsypało się jak domek z kart, a w Rosji szalał płomień czerwonej rewolucji. Wszystkie państwa zaborcze zostały pokonane, a tym samym nadarzyła się okazją by ową klęskę jednych przekuć w sukces drugich. W Wielkopolsce nastroję powstańcze jesienią 1918 roku zaczynały przybierać na coraz większej sile. Poza tym wracający z frontu Wielkopolanie rwali się do walki i posiadali niezbędne przeszkolenie wojskowe, co pomogło w szybkim tempie zorganizować oddziały powstańcze. Zaplecze powstania odegrało niebagatelną rolę. Powstańcy mieli czym walczyć z zaborcą, posiadali broń maszynową, miotacze min, artylerię a nawet samoloty po zdobyciu lotniska na poznańskiej Ławicy.

Ofiarność mieszkańców Wielkopolski była równie ogromna, dostarczając walczącym synom Wielkopolski niezbędne zaopatrzenie, podwozy, organizując zaplecze medyczne, pocztę frontową, zaopatrzenie, mundury itp. To warto podkreślać na każdym kroku: dobrze wybrany moment powstania, dobrze zorganizowane oddziały powstańcze, przemyślane zaplecze logistyczne oraz ofiarność cywilów – to wszystko złożyło się na sukces powstańczego zrywu. Pamiętajmy również, że po zakończeniu walk w Wielkopolsce, w prowincji tej została utworzona kilkudziesięciotysięczna armia, w pełni umundurowana, uzbrojona z dobrą kadrą dowódczą, która następnie wzięła udział w wojnie polsko-bolszewickiej odgrywając niebagatelną rolę.

Z tej anonimowej „masy” bohaterów walczących z zaborcą, warto wspomnieć o Wincentym Wierzejewskim – niebagatelnej postaci. W trakcie zrywu powstańczego przejmował magazyny broni zdobytej na Niemcach i przekazywał jej patriotą z innych zaborów. W wojnie z bolszewikami jego kompania szła na odsiecz Lwowa. W latach 1932-35 dowodził oddziałem wartowniczym na Westerplatte. W trakcie II wojny światowej walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie (1 Brygada Strzelców w Szkocji). Do kraju już nie wrócił, bał się represji komunistycznej władzy… Szkoda tylko, że o tych faktach wiedzą regionalni pasjonaci historii, zawodowi historycy – słowem niewielka grupa osób. Szkoda, że takie osoby jak Wierzejewski są wciąż dla większości Polaków anonimowymi postaciami, a przecież przy każdej rocznicy każdy z nas tak dumnie odnosi się ze swym patriotyzmem i barwami narodowymi – szkoda, że nie zawsze idzie to w parze z wiedzą… Szkoda, że Powstaniu Wielkopolskiemu jest poświęcone tak mało miejsca w mediach. Szkoda, że sukces tego zrywu, nie jest podstawą do rozważań nad tym jak można uniknąć klęsk, a zapał i patriotyzm w połączniu z doskonałą organizacją przekuwać w sukces…

© 2018 Super-Polska.pl stat4u